niedziela, 31 grudnia 2017

Migawki 2017

Drogi 2017, przywitałam Cię z milordowym kieliszkiem w ręku, na spokojnie. Nic nie zapowiadało, że dwa pierwsze miesiące będą spokojne, a co tu mówić o wszystkich dwunastu. 2017 to bardzo istotny rok.

Plan na 2017 rok był jeden: zrobić wszystko to, na co w poprzednich latach "nie miałam czasu". Było trochę postanowień, trochę zweryfikowało życie i, jak to zwykle bywa, było trochę niespodzianek. 

Zacznę od punktu, który zdominował mój rok, zwłaszcza pierwszą połowę. 

PODRÓŻE
Praktycznie od jesieni 2016 byłam świadoma, że w tym zakresie będzie się działo :) pierwsze 60 dni nowego roku było zapełnione po brzegi podróżami, naprzemiennie służbowymi i prywatnymi. 

Więcej liczb? 3 tygodnie urlopu, 8 krajów odwiedzonych służbowo w ciągu 14 dni, 1 kraj odwiedzony prywatnie, kilka lotów samolotem, niezliczona ilość kilometrów przebytych autokarem. Działo się! Zwłaszcza, że musiałam osobiście dopilnować wszystkich szczegółów wyjazdów służbowych. Dopięcie całości na ostatni guzik było pracochłonne i zajęło sporo czasu, ale przyniosło mi duuużo nauki. Gdzie byłam? Niemcy, Czechy, Słowacja, Węgry, Chorwacja, Słowenia, Rumunia, Bułgaria. Teraz z perspektywy czasu dopiero widzę, jak wielkie było to szaleństwo, gdy swoje centrum dowodzenia oglądałam w styczniu i lutym praktycznie tylko na zdjęciach ;) dobrze, że nie mam zbyt wielu roślin na mieszkaniu, dwa pierwsze miesiące 2017 byłyby dla nich trudne...

Migawki z podróży służbowych:

Düsseldorf styczeń 2017 i kolacja półsłużbowa :)


Tournée służbowe po stolicach europejskich ;) Czechy - Słowacja - Węgry - Chorwacja - Słowenia. Najmilej wspominam Pragę oraz Budapeszt, podobała mi się jeszcze Ljubljana.

Praga 2017:

Bratysława 2017:

Budapeszt 2017:

Ljubljana 2017:

Bukareszt 2017:

Sofia 2017:

Praca pracą - nie tylko nią człowiek żyje. Były też inne podróże małe i duże :) ta większa - Francja 2017:

Oczywiście nie mogłam się powstrzymać od spotkań z moimi kochanymi Przyjaciółkami.
Było pięknie, gdy spotkałam się z trzema (osobno) we Wrocławiu! 
Wrocław styczeń 2017

Urlopik - góóóry ♥ ten moment z kieliszkiem w ręku, z widokiem na górskie szczyty... kolejne mini marzenie spełnione :)


Tak, tak, styczeń oznaczał również sesję, a także walkę z poprawianiem pracy magisterskiej, bo postanowiłam ją domknąć jak najszybciej i konsekwentnie przy tym trwałam. Podróże, sesja, urlop, magisterka - to wszystko miało miejsce w ciągu 60 dni! Snu było mało, no cóż.

Później na trochę musiałam odpuścić wojaże, ale nie na długo. Czerwiec? Był intensywny, również w aspekcie krótkich podróży:
Toruń 2017


Gdańsk 2017 - wizyta u kuzynki ♥

Kraków 2017:

Białowieża 2017:

Budapeszt 2017 #2 - waaaakacje! ♥

Szczecin 2017 - destynacja, o której pisałam już we wrześniu 2016 :)

Wraz z początkiem roku obiecałam sobie, że każdą wolną chwilę (definicja mojej wolnej chwili: minimum dwa dni z rzędu wolne) w pierwszym półroczu poświęcę rodzinie. Napięty plan zajęć i to wszystko, co miałam na głowie nie mogło przyczynić się do tego, że ucierpi kontakt z rodziną. I się nie przyczyniło :) rodzinne strony odwiedzałam tak często, jak tylko byłam wtedy w stanie. 

STUDIA

Wątek, któremu również mocno się poświęciłam. Na ostatnim roku studiów byłam skupiona bardziej niż na klasie maturalnej ;) zdecydowanie mniej uwagi poświęciłam podyplomowym, które uwielbiałam, a dla których nie znalazłam tyle czasu, ile bym chciała. Marzec, kwiecień i maj dały mi ostro do wiwatu, szczególnie gdy pod koniec lutego dostałam info o ilości prezentacji i prac, które musiały powstać... 

Dałam radę. Na początku czerwca zostałam absolwentką studiów podyplomowych, a pod koniec czerwca panią magister. Zgodnie z obietnicą daną sobie i innym - w dzień obrony magisterki oddałam włosy na fundację Rak'and'roll :) 

STUDIA... CIĄG DALSZY PRZYGODY?
Chyba zaskoczyłam samą siebie, bo w tym roku wstępnie podjęłam decyzję o doktoracie z wolnej stopy. Czas pokaże, czy doprowadzę ten temat do końca. Na chwilę obecną daję sobie czas również na to, by sprawdzić, czy jest to moja droga.

ODWIEDZINY
Tutaj króciutko: w maju odwiedziła mnie jedna z moich przyjaciółek, którą do stolicy przywiodła Meet beauty conference. Mam w sobie dużo sentymentu do blogosfery kosmetycznej, choć już od dawna nie jestem jej częścią. Poza tym kilka innych osób odwiedziło moje skromne progi, ale dokumentacji zdjęciowej - brak. 

2017 - jaki był?
2017 to zdecydowanie rok, który przyniósł mi ogromne zmiany. Pierwsza połowa z kalendarzem w ręku, wszystko doplanowane co do dnia (czasem i co do godziny). Druga połowa roku, a zwłaszcza przedział sierpień - listopad to zdecydowanie najcięższe chwile mojego dotychczasowego życia. Zapewne wszystko jest po coś - i te gorsze chwile też są po coś.

Czego życzę sobie na 2018? Chyba dużo, dużo siły. Bo genialnych przyjaciół i rodzinę już przecież mam!


Pozdrawiam, 

J.