piątek, 20 listopada 2015

Żyję na dwieście procent! Za co polubiłam aplikację Keep :)

No cóż, z ręką na sercu muszę przyznać, że ilość aplikacji na telefony naprawdę mnie przeraża. Sama korzystałam zawsze tylko z dosłownie kilku, teraz jednak coraz częściej sięgam po różne cuda i cudeńka. Gdy liczba zadań do wykonania zaczęła mnie drastycznie przerastać, musiałam zorganizować sobie kompleksowo dzień. Jak wygląda mój dzień?

Wstaję, po rytuałach porannych, śniadaniu i całej reszcie wychodzę ok 7.30 do pracy. Z pracy wracam po 18. W zależności od dnia mam w planach:
zakupy (3 x w tygodniu), udzielane przeze korepetycje (raz w tygodniu), gotowanie wieczorami, obowiązkowy półgodzinny spacer (dwa razy w tygodniu), ćwiczenia do których wreszcie wróciłam etc. Po prostu wszystko, co najważniejsze. 
Życie od linijki nie jest idealnym dla mnie rozwiązaniem, ale jedynym, które teraz wchodzi w grę ;) długa podróż do pracy zmusza mnie do zapisywania każdej, nawet najmniejszej, pierdółki, która przyjdzie mi do głowy, bo nie mogę sobie pozwolić na dezorganizację. Spędzając ponad 1.5h dziennie w  środkach komunikacji muszę dobrze rozplanować pozostały czas, szczególnie wieczory. 

A moje skróty myślowe wyglądają tak:
Z Keep'em niemal wszystko wygląda prosto i przyjemnie: ustawiam godzinę i dzień przypomnienia i już widzę powiadomienie, co mam zrobić. W moim przypadku ustawiam notatki na 17.00 każdego dnia roboczego, bo wtedy wychodzę z pracy. Następnie odhaczam poszczególne punkty z listy. I czasu wolnego mam więcej :) 

Aplikacja jest bardzo prosta i bardzo przejrzysta. W sumie i tak potrzebuję tylko kilku funkcji, a masa mainstreamowych cudów nie jest mi potrzebna. Ma być notatka, która jest przejrzysta i która sama o sobie przypomina. That's all :)

Nie bez znaczenia jest fakt, że mocno ograniczyłam korzystanie z komputera, bo przy obecnej ilości obowiązków musiałabym się zdecydować na deficyt snu, gdybym codziennie zasiadała do kompa choćby na pół godziny. Staram się załatwiać przez telefon absolutnie wszystko, co się da. W dłuższej perspektywie być może będę skazana na tablet będący ze mną zawsze i wszędzie, zobaczymy.

Po tygodniu muszę przyznać, że sprawdza się to całkiem dobrze. Może nie idealnie, ale bardzo dobrze. Jako typowy zadaniowiec mam jasny zakres rzeczy do odhaczenia, który stworzyłam sobie sama i realizuję go punkt po punkcie. Metoda bardzo mi odpowiada, bo moje obowiązki mam jasno podzielone na poszczególne dni. Listę wszystkiego, co muszę zrobić tworzyłam dość długo, ale było warto. Przynajmniej o niczym nie zapominam. W niedzielę po raz kolejny siądę nad rozpisywaniem poszczególnych dni i ustawianiem powiadomień. 

Aha, ważna uwaga! Dla zdrowia psychicznego nie planuję sobót i niedziel. To czas albo dla mnie i tylko dla mnie albo to czas na siedzenie na uniwerku, zależnie od tygodnia. Chciałam mieć dla siebie jakąś furtkę ucieczki od rutyny i stąd właśnie weekendy bez konkretnej listy zadań.  

Czy Keep jest niezawodny? Nie wiem. Jak na razie się sprawdza i to najważniejsze. I oby było tylko lepiej :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi, że poświęciłaś/eś czas na zostawienie komentarza. Komentujących zawsze odwiedzam, więc nie spamuj :) możesz się oczywiście ze mną nie zgadzać, ale jeśli już chcesz krytykować to konstruktywnie. Nie hejtuj bez podania uzasadnienia dla swojej opinii.

pytania? napisz do mnie:
jasminowamgla@gmail.com