Jeju, jeju, jeju. Zima, wiosna, zima, obecne nie-wiadomo-co... no dobra, przyjmijmy umownie: obecny stan to oczekiwanie wiosny. Czas przeglądania szaf i prawdziwych porządków. Choć chyba nie zawsze chodzi tylko o rzeczy tak codzienne jak obuwie...
źródło |
Ja lubię mieć dużo butów. Noszę je z satysfakcją, bo tak. Bo but ma wyglądać dobrze, to nic że te szpilki mają jedenaście centymetrów, a stopy będą musiały wieczorem dostać zaawansowane SPA deluxe. I tak będę dreptała cały dzień w szpilkach. A po godzinach założę trampki, taaaak... Mam skomplikowaną osobowość. Niestety nie pozwala mi się to uwolnić od większości moich butów ;) ale te zwykłe buty uświadamiają mi, od ilu rzeczy można się uzależnić. Mam kilka takich par, które mnie obcierają, a jednak pozornie są takie śliczne i urocze, że nie mam serca ich wyeksmitować.
Kupiłam te buty, by w nich chodzić. Myślałam o tym, by pasowały na moją stopę. Bym czuła się dobrze z nimi na nogach, by sprawiały mi radość. Jeśli nawet but jest wysoki, ale nie robi mi krzywdy to go noszę. Bo go lubię.
Ale nie kupuję butów po to, by dostarczały mi ciągle pryszczy. Takie pryszcz-making+obcierające obuwie powinno być przeznaczone do wylotu. Tyle, że nie zawsze tak łatwo takie śliczniusie, ładniusie, piękniusie buciki wyrzucić...
Czy z toksycznymi relacjami nie jest tak samo? Czasem warto zostawić tak zwaną przeszłość za sobą aniżeli wmawiać sobie na siłę, że ratowanie czegoś ma sens. Relacja, na której zależy tylko jednej stronie to już nie relacja. Może nie warto rozpamiętywać i gdybać, a raczej warto trzeba dać sobie spokój, by w pamięci zostały choć szczątki dobrych wspomnień (jeśli w ogóle takowe są, czasem to i zachowywać w pamięci nie ma czego). Sentyment to zbyt mało. Uroczy bucik, który obciera nam stopę nie należy do rzeczy, które warto zatrzymać. Bo noszony zostawi ranę, która "uwiera" na każdym kroku i często długo się goi.
Dziś z całą pewnością mogę powiedzieć, że jestem wolna od jednostronnych relacji, które nawet ciężko nazwać relacjami. Wewnętrzna walka z samą sobą była o wiele gorsza niż ten stan obopólnego rozgrzeszenia z win, który (W KOŃCU) wprowadziłam w swojej głowie. Te dobre wspomnienia zostały zakopane głęboko w pamięci. Jest dobrze.
A jak u Ciebie mają się sprawy obuwnicze?
Trzymajcie się ciepło :) i cieszcie się z każdej dobrej rzeczy, jaka spotyka nas w życiu. To drobnostki nadają naszemu życiu sens, a czekając na Wielkie Rzeczy możemy tak naprawdę przegapić to, co najważniejsze. Wesołych Świąt!
Ja traktuję buty dośc osobliwie... od kupowania butów wole sukienki :)
OdpowiedzUsuńWesołych :)
Jak dla mnie to ciężko znaleźć idealne buty jestem mega wybredna. Wesołych Świąt kochana :*
OdpowiedzUsuńDopiero przed chwilą natknęłam się na Twój blog, a już się w nim zakochałam! :)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się bardzo Twoje posty, szczególnie te o Niemczech. Do liceum idę do klasy dwujęzycznej i j. niemiecki będę miała rozszerzony, oprócz tego myślę o korepetycjach. W lipcu wyjeżdżam na tydzień na wycieczkę po Niemczech. Bardzo przydały mi się Twoje posty na temat życia tam i jak zacząć studiować germanistykę, bo na taki kierunek chcę się właśnie wybrać :) Wieczorem, gdy przyjadę do domu robię herbatę i czytam resztę postów! :*